Teraz. Siedząc w zielonym obrotowym fotelu, oddalony od tego wszystkiego, przyglądam się jak na przejrzystym ekranie okna wyświetlają zapadający zmierzch nad tym samym niezmiennym widokiem, tym, który po zamkięciu oczu mógłbym wyrecytować z pamięci: dachy z grzybami kominów i prętami anten, jak fale oceanu przelewające się aż po horyzont; kołysane wiatrem, kwitnące gałęzie czereśni; pomarańczowy budynek; rozpadająca się drewniana szopa; plac zabaw okolony samochodowymi oponami, do połowy wkopanymi w ziemię; ogród strzeżony przez dwa bullteriery - białe z czarną plamą na oku, taras, na którym nigdy nikt się nie pojawia. Niedokończona budowla.
     
#81
>