Teraz.
Siedząc w zielonym obrotowym fotelu, oddalony od tego wszystkiego,
przyglądam się jak na przejrzystym ekranie okna wyświetlają zapadający
zmierzch nad tym samym niezmiennym widokiem, tym, który po zamkięciu
oczu mógłbym wyrecytować z pamięci: dachy z grzybami kominów i prętami
anten, jak fale oceanu przelewające się aż po horyzont; kołysane
wiatrem, kwitnące gałęzie czereśni; pomarańczowy budynek; rozpadająca
się drewniana szopa; plac zabaw okolony samochodowymi oponami, do
połowy wkopanymi w ziemię; ogród strzeżony przez dwa bullteriery
- białe z czarną plamą na oku, taras, na którym nigdy nikt się nie
pojawia. Niedokończona budowla. |