W
kLynchu znaczeń, w obszarze świata o wielu wymiarach, z których
staramy się oswoić tylko jeden opisany czterama wielkościami - wszerz,
wzdłuż, w górę i w czasie, pochłonięci porywającymi nas falami życia
pozwalamy sobie na niepamięć o pozostałych wymiarach - tam poruszają
się cienie i energie, a może moce? - energia oddania i spokoju,
ładu, budowania i energia nienasycenia, ciągłego pragnienia, żądająca
dla siebie zawsze nowych doznań, które mają ugasić ten niepokój
- destrukcyjna, wypalająca i zazdrosna o przestrzeń, którą włada.
Grzęzną w nas i kształtują na równych prawach, wymieszane w różnych
wagach i proporcjach, które nieustannie podlegają zmianom i zachwianiom
w łagodnym falowaniu albo w dramatycznych porywach; rywalizują o
pierszeństwo we władaniu nami... a my przyzwalamy. Otwieramy się
na nie - bardziej lub mniej jawnie dla nas samych. Bo przecież mimo,
że nie jesteśmy bezbronni i mamy całą paletę oręża gromadzoną i
budowaną przez wieki i pokolenia - pozwalającą śledzić uważnie te
porywy i poruszenia wewnątrz nas samych, podziwiać, badać... nie
zawsze jesteśmy w stanie unieść cały ten arsenał... na
to potrzeba olbrzyma o twardej czaszce i lotnych skrzydłach...
Zazwyczaj jesteśmy zbyt słabi, żeby stać prosto pod wodospadem doznań
i patrzeć w opadające strugi... Miej oczy szeroko otwarte kiedy
mieszam energie i zaglądam w obszary niewidzialnego... |