Na 
              imię mogła mieć Lena, z ulicy Miodowej, miodowosłodkiej - tam wysiadła 
              i ja też bezbłędnie odczytując tajemny znak jaki wysłała w moim 
              kierunku poprawiając pasek sandałów bezwiednym ruchem dłoni. To 
              było jak zaproszenie do spaceru, a kiedy odprowadzona przeze mnie 
              kołysząc biodrami skręciła w bramę kamienicy, zdałem sobie sprawę, 
              że jestem o krok od miejsca, gdzie jeszcze wczoraj pośladki Syreny 
              wykadrowane przez szyld Pub'u usmiechały się do mnie promiennie. Gdy 
              ona pochylona nad filiżnaką espresso... gdy ona zamyślona nad filiżanką 
              espresso... gdy ona zniewolona filiżanką espresso... gdy filiżanka 
              espresso upojona smakiem jej ust... gdy stałem się filiżanką espresso 
              upajając się smakiem jej ust, łyżeczką ujętą w dłonie, stolikiem, 
              o który się oparła, a ja się kołysałem, kołysałem, kołysałem. |