Zanućmy
pieśń o schyłku analogowych mediów, ogłośmy kres analogowego myślenia.
Niech im się nie wydaje, że wciąż jeszcze można pisać długopisem
- owszem, ale tylko po to, żeby potem przenieść to na ekran. Wciąż
sądzą, że wystarczą tylko słowa... bo są wyrazem prostych myśli,
a przecież nie ma już prostych myśli. Myśl jest jak gwałtowne pęknięcie
- zaczyna się tu gdzie siedzę i przez Sudety i Pragę, Pilzno, potem
Augsburg, Zurych, Lozannę i Genewę - gdzie odbija w stronę Clermont-Ferrand,
stamdąd przez Pampelunę i dalej, mijając Madryt i Badajoz, kreśląc
zygzak dociera do Przylądka Św. Wincentego - tam zatrzymuje się.
Teraz! Otwartą muszlą ucha możesz się wsłuchać w szum oceanu. Wsłuchana,
leżąc na wznak, unieś stopę i skieruj ją w stronę słońca - popatrz
jak przez palce przenikają zawsze jasne słoneczne promienie, a każdy
z nich rysuje przestrzeń dla nowych słów. Przestrzeń skutą łańcuchem,
jeśli chcesz. Więc jak można próbować jeszcze wyrazić poruszające
nas fale na białej karcie papieru? Jeśli zdanie nie rzuca nas w
otchłań, co warte jest takie zdanie. Moje okna wychodzą na zachód. |