Przebudzenie świadomości otwiera kolejny dzień. Mógłbym mu nadać imię, żeby odróżnić go od wczorajszego. Zostawiać znaki, nadawać imiona mijającym chwilom. Istnienie domaga się usensownienia przez znak lub przez działanie, które stają się tym samym. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dotkliwe uczucie powtórzenia - światło słoneczne wpadające do pokoju z tej samej strony co zawsze. Wcale mnie nie dziwi, że ten pokój już kiedyś widziałem. W poszukiwaniu równowagi medytuję nucąc mantrę: nah koy' kahtsee, nah koy' kahtsee, nah koy' kahtsee. Tyle pracy włożonej w porządkowanie obrazów, żeby powiedzieć tak prostą rzecz - inaczej nie zostałaby zauważona. Idea wyzwalająca energię, energia, która zamienia się w działanie, działanie, które przynosi spokój - który rodzi idee. (o)błędne koło, które rozrasta się w nieskończoność.

 
#561
>