Na płótnie przestrzeni rozpiętej nad barem, zagruntowanej przytłumionmi światłami halogenowych lamp malowaliśmy w odcieniach filozoficznych abstrakcji pijacko-poetycki dyskurs - wpisąc się w ciąg tysiaca innychpodobnych, które nigdy nie docierają do puenty.

- Widzisz - wędkarstwo, prócz tego, że jest chwilą wytchnienia, jest czymś na kształt medytacji przybliżającej mnie do stanu bliskiego nirwanie, tak jakbym - koncentrując się na konkretnych, prozaicznych czynnościach - liczył do stu albo tysiąca nie próbując zatrzymać myśli, wizualizując jedynie w wyobraźni przepływające liczby, a jednocześnie to próba odgadnięcia zagadki jaką stawia przede mną natura, próba rozszyfrowania rządzących nią praw, zmierzeniem się z nieznanym. Tak, masz rację, w tym przypadku błaha jest to zagadka, ale też nie poświecam się jej codziennie. Traktuję to jak ćwiczenie, które jednak zawsze odsyła mnie dalej, głębiej, ćwiczenie z dedukcji i wyobraźni... mam przed sobą taflę wody, a to co dzieje się pod powierzchnią, a co próbuję rozszyfrować - głebokość wody, kształt i konsystencję dna, przeszkody, muszę odgadnąć i odtworzyć w wyobraźni - inaczej nie osiągnę celu...
 
#45
>