Nie
dotykam, patrzę - 203 cale zmieniających się barwnych obrazów...
W oczekiwaniu na rozpatrzenie podania o udział w przestrzeni Miasta,
które nie nadchodzi, uwięziony w kapsule mieszkania, sącząc rzeczywistość
z wszystkich dostępnych ekranów... Właściwie mogłoby mi to wystarczyć:
ekran okna o przekątnej 160 cali wyświetlający wielowarstwowy
i wielosmakowy widok miejskiej panoramy we wszystkich odcieniach
światła i porach dnia, wzbogacony o ścieżkę dźwiękową - symfonię
brzasków, którą mógłbym zanucić z pamięci - z tymi subtelnymi
niuansami dźwiękowych pasaży, gdy przyroda budzi się chwilę później
niż miasto, sonaty wieczorów, z charakterystycznym fade brzmień
około 23, rozbrzmiewające nagle fugi sygnałów ambulansów i policyjnych
radiowozów, crescendo nadjeżdżających tramwajów. W kontrapunkcie
dialogi i reklamy z wyciszonego 28 calowego odbiornika tv połączone
z projekcja barwnych slajdów i nieprzebyta przestrzeń sieci na
ekranie 15 calowego monitora (od kiedy 17 calowe sony zgasło na
zawsze - R.I.P.). Szybkie łącze zapewnia moc wrażeń. Ściągam świeży
stuff filmowy, czytam we wszystkich językach świata, nawet jeśli
ich nie rozumiem... Kabina teleportacyjna windy przenosi mnie
do sklepu - 24h - zaopatrzonego we wszystko czego potrzebuję:
paczkę Fortuna light'ów, pieczywo tostowe, ser, kawę, baton o
smaku raju lub waniliowa chałwę z bakaliami na osłodę, jakbym
zużywał zbyt wiele energii na te kilka kroków, których prawie
nie zauważam, pomiędzy śluzą kabiny windy a holem sklepu... Ding-dong!
Śluza zamyka się z trzaskiem. Brak nowych wiadomości. [enter]
|