Con
mis ganas, con el nudo que me ataste dentro... W miesiącu cruel
2031 roku Drugiego Zbawiciela. Nie mogłem sobie przypomnieć co
znaczy ta mantra w zapomnianym języku, a przecież niosła mnie
przez czas, aż do tego deszczowego dnia, kiedy mieliśmy spotkać
się w tej knajpie, którą tak lubisz, skrytej w bocznej uliczce
obiegającej stary rynek Miasta, gdzie fosa i pozostałości obronnych
murów próbują przypominać przechodniom o dawno zapomnianej prehistorii
zdarzeń, fragmentach tej ludzkiej komedii, dzisiaj nieistotnych
- tworząc fakturalne tło w odcieniach bordo i zgaszonej czerwieni,
jak wypalona glina i krew, do wieczornych melancholijnych spacerów.
Doskonale w te plamy znaczonych czasem cegieł wkomponowywało się
twoje srebrne A4Cabrio. Za to właśnie cię kochałem. Naturalną
umiejętność tworzenia wyrafinowanych kompozycji. Życie przybliża
się do sztuki kiedy potrafi się właściwie zaparkować samochód,
dobrać wino do kolacji, muzykę do miłości, książkę do pory dnia,
dzień do rozstania. Ociera się o nią jak kot.. i być może nic
więcej wiedzieć nie trzeba.
|