Kiedy otworzyłem oczy przybiegła do mnie lekkim krokiem małych bosych stóp po miękim dywanie.
-Papa -powiedziała - właczysz mi bajkę?
-Tak słonko. Odpowiedziałem.
A potem razem oglądaliśmy "Kubusia Puchatka".
Słońce leniwie rozlewało ciepłe i jasne promienie po pokoju, jak jej włosy, które opadły mi na pierś - pachniały "No more tears" i wyczułem zapach kawy - parowała postawiona przez NIĄ na stoliku obok łóżka.
Ona obrócona do mnie tyłem, zamknięta w przestrzeni okna jak w ramie obrazu poprawiała makijaż. Potem wszystko zaczęło się pomniejszać i oddalać... Zawisłem gdzieś w przestrzeni, skąd Ziemia wydawała się małą drobiną pośród tysięcy innych drobin, a ludzie i ich losy wirującym pyłem na tej drobinie. Czemu poddajemy się temu szaleństu? Wtedy też poczułem, że ktoś spoglada na mnie zza moich pleców- łagodne, prznikające strzały spojrzeń. Kto jeszcze, oprócz mnie, mógłby tu być? A ta ciepła chwila czerwcowego poranka? "Ona urodzi się dopiero..." Ogarnął mnie chłód pośród tej brokatowej kosmicznej nocy. Nagle to wszystko zniknęło.

 
#187
>