Przyjąłem propozycję zażycia kufla piwa przed snem, a może dwóch, tym chętniej, że była doskonałym pretekstem do przemieszczenia się. martwiło mnie tylko to, że wiedziałem również, że to nic nie zmieni, bo co może się zmienić 500 metrów dalej? Nic się nie zmieniło, chaos nie wyrodził się w poezję. Głośniki wypluwały serie ciężkich symetrycznych dźwieków, które nie robiły na mnie żadnego wrażenia, poza pogłębianiem odczucia chaosu, nie byłem elementem tej maszyny, której odgłosy próbowały przywołać. Przyjąłem piwo, przyjąłem powitanie, przyjąłem 50 gram żubrówki, nie przyjąłem amfetaminy, może gdybym przyjął dotarłbym do wierzchołka doznań i przynisłoby to coś w rodzaju wybawienia, marihuany też nie przyjąłem, z dystansem potraktowałem zaproszenie na badanie stanów po zażyciu wywaru z bielunia, według najlepszej, gwarantującej niezapomniane doznania receptury, dowiedziałem się, że wkótce zaczyna się sezon na grzyby halucynogenne, odmówiłem zakupu tabletek extasy po atrakcyjnej cenie - specjalnie dla mnie, przyjąłem kolejne 50 gram żubrówki. Na Cyprze walutą jest cypryjski funt, a życie ogólnie jest ciężkie, ale dobrze jest mieć rozwinietą sieć kontaktów, bo dzięki temu po miesiącu pracy na cypryjskich budowach, tygodniowym odpoczynku w kraju, można dostać cynk o dobrze płatnej robocie w niemczech, ale życie jest drogie i niewiele z tego zostaje, zaledwie wystarczy na przetrwanie zimy w kraju. Jakaś kobieta udawała dziecko, jakieś dziecko udawało kobietę kokietując barmana, zbyt skromnie jak na mój gust dzieląc się wrażeniami z pobytu we Włoszech, skąd właśnie wracała przez Wiedeń, szkoda. Próbowałem udawać, że mnie tam nie ma, nie udawało mi się. Pogodzony, ze spokojem przyjmowałem pokrzepujące klepnięcia, wymiany pozdrowień, zaczepne dialogi, które miały być pretekstem do wymiany płynów, pomiędzy skromnymi wymianami zdań. Szukałem słowa. |